środa, 23 czerwca 2010

USA - sprawiedliwość równo z syreną


W 91. minucie Donovan wepchnął piłkę do bramki i sprawiedliwości stało się zadość. Gdyby Amerykanie nie awansowali do 1/8 finału, byłoby to jedno z największych paskudztw tego turnieju

W meczu ze Słowenią nie uznano Amerykanom prawidłowo zdobytej bramki – najpewniej byłby to gol zwycięski. W pierwszej połowie spotkania z Algierią trafił Dempsey – również prawidłowo i również tego gola sędzia nie uznał. Gdyby nie game-winner Donovana, amerykańscy piłkarze mieliby prawo wyrażać zza pleców Anglików i Słoweńców pretensje. Ale oni nie jęczą, tylko grają – to jest w nich najbardziej imponujące.

To reprezentacja, która od dwóch dekad odnotowuje stały postęp. W 1990 r. (od tego czasu są na mundialu bez przerwy) przegrali wszystkie mecze w grupie. Cztery lata później, jako gospodarze, mieli sporo szczęścia, wychodząc do 1/8 finału. Zniżkę formy z 1998 r. zrekompensowali w następnych mistrzostwach ćwierćfinałem. Cztery lata temu potrafili zremisować w grupie z Włochami. Nikomu już dzisiaj nie przychodzi do głowy traktowanie reprezentacji tego kraju protekcjonalnie tylko dlatego, że nazywają tam futbol soccerem.

Śmiejemy się z hollywoodzkich happy endów, z „Rocky’ego”, przewidywalnych dramatów sportowych, z Najgorszego-w-Drużynie, który w Ostatniej Sekundzie trafia w Zwolnionym Tempie do kosza. Kpimy ze Stallone’a, którego naziści kopią po buzi, sędzia gwiżdże karnego w ostatniej minucie, a on i tak obroni i jeszcze Niemcom z obozu ucieknie:


Nie wiemy, czy to z filmów amerykańscy sportowcy uczą się, że USA zawsze wygrywa. Ale skoro możemy dziś zobaczyć takie epizody jak ostatnie chwile meczu z Algierią, to jakie to ma znaczenie?
  
Nie wiem, czy jest dziś w RPA jakaś inna drużyna, która – gdy los jej coś odbiera i na kolanach ją zostawia – potrafi zebrać się do pionu, złapać los za fraki i tak mu pociągnąć z dyńki, żeby oddał. Dlatego kibicujcie Amerykanom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz