środa, 16 czerwca 2010

Pierwszy błysk na tle

Mecz Brazylii z Koreą Północną na tle pierwszych pięciu dni mundialu był błyskiem. A już dziś wieczorem rusza druga kolejka meczów grupowych. Oby to oznaczało, że drużyny wreszcie zaczną grać o zwycięstwo

Też byliście w pierwszej połowie w szoku, że Koreańczyki trzymają się mocno? Też się cieszyliście, kiedy strzelili bramkę? Też mieliście wrażenie, że oglądacie inny mecz niż Szpakowski i Lubański?

Dam sobie spokój z opisywaniem dylematu, który się we mnie pojawia na myśl o kibicowaniu piłkarzom KRL-D. Opisał świetnie tę kwestię Rafał Stec. W mniejszym stopniu zgadzam się natomiast z porównaniem wczorajszego meczu do niedawnego starcia Barcelony z Interem na Camp Nou. Za to pewien jestem, że komentujący wczoraj Szpakowski z Lubańskim bredzili okrutnie (co nie jest zaskoczeniem). Drużyna Korei Północnej ani nie wyszła bowiem na boisko z nastawieniem rozpaczliwym, ani potem go nie nabrała. Po prostu wiedziała, jakie środki może Brazylii przeciwstawić – i robiła to. Do pewnego momentu zresztą bardzo dobrze jej to wychodziło.

Ale wczorajszy mecz odbiegał poziomem od tego, co na ogół można było zobaczyć w pierwszej kolejce mundialu. Większość spotkań wyglądała jak kopanina. Niektóre drużyny wydawały się bezradne, pozbawione pomysłu. Bramek padło niewiele, pasjonujący mecz (poza tym wczorajszym) jeszcze się nie przytrafił, żaden piłkarz nie błysnął. Wszyscy pilnują, żeby za bardzo nie zaszaleć, bo skoro każda drużyna może wcisnąć bramkę (Nowa Zelandia), to znaczy również, że każda może ją stracić… Pierwsze dni mundialu byłyby średnią reklamą futbolu dla kogoś, kto się nim nie interesuje.

Ale też przyznajcie Państwo – pojawia się w takich warunkach niebezpieczna supozycja, że skoro grają na Mistrzostwach drużyny zgoła słabe, to mogliby tam przecież grać także i nasi Orli. Może nawet lepiej by grali niż Słowacy czy inni Antypodzi?

Otóż – Orli już tam byli. Ja chyba wolę sobie obejrzeć, jak Kaka z Robinho forsują na boisku 38 równoleżnik, niż oglądać konferencję polskiej reprezentacji z kucharzem w roli głównej. Albo czytać raport Janasa. Od Południowej Korei nasi już na mundialu oberwali – do wczoraj byłem przekonany, że Północną nawet Błaszczykowski z Lewandowskim wzięliby na widelec. Dziś już w to powątpiewam.