sobota, 26 czerwca 2010

W Afryce bez zmian


To pierwszy mundial w Afryce, a w 1/8 finału zobaczymy tylko jedną drużynę z tego kontynentu. Co sprawia, że afrykańskie reprezentacje chcą, ale nadal nie mogą?

Oczekiwania wobec kolejnych zespołów z tego kontynentu rozdyma się co cztery lata ponad miarę. Tymczasem odkąd Afryka ma na mundialu co najmniej pięć miejsc (1998), w ćwierćfinale reprezentowana była tylko raz, przez Senegal. Dziś do fazy pucharowej przebiła się tylko Ghana. Tak jak zresztą na ostatnim mundialu.

Niby coraz więcej piłkarzy z Afryki gra w Europie, odgrywając w swoich drużynach role znaczące (w największym chyba stopniu dotyczy to WKS). Na różnych pozycjach. Może się wydawać, że wystarczy tych facetów skrzyknąć i posłać na boisko... Tymczasem przebieg tych mistrzostw dla Afryki potwierdza niestety kilka innych, zgoła negatywnych stereotypów dotyczących afrykańskich piłkarzy.

 Obserwacja pierwsza – są chimeryczni, niekonsekwentni. Zachwycają techniką, szybkością i inicjatywą, by po chwili w niewytłumaczalny sposób oddawać pole. Można to zobaczyć zarówno w pojedynczym meczu (ot, choćby Nigeria-Grecja sprzed paru dni), jak i całych rozgrywek. 12 lat temu Nigeria wyszła z grupy na paluszkach – myślał ktoś, że w 1/8 finału polegnie w taki sposób z Danią?
  

Obserwacja druga: mistrzostwo w marnowaniu własnego wysiłku. Ci zawodnicy potrafią zmarnować sytuacje bramkowe z lekceważeniem proporcjonalnym do łatwości, z jaką je wcześniej stworzyli. Nie trzymają nerwów na wodzy – nawet tam i wtedy, gdzie i kiedy nie ma powodów do zdenerwowania… Mecz Kamerunu z Danią oglądało się miło, ale nie przesadzałbym z zachwytami – to jednak Dania potrafiła zamienić dwie okazje na dwa gole, a liczbą okazji spapranych przez Eto’o i kolegów można by obdzielić kilka spotkań.

 Obserwacja trzecia: jakie piękne katastrofy! Ogląda się mecze afrykańskich drużyn z dużą przyjemnością, a jednocześnie z pewnością, że nic dobrego z tego nie wyniknie, że to tylko para w wuwuzele… pardon, w gwizdek. Kiedy wszystko idzie dobrze, niewiele z tego wynika. Kiedy idzie źle… no właśnie, i tu obserwacja czwarta: afrykańscy piłkarze rozklejają się w obliczu niesprzyjających okoliczności. Pękają.
  
Te obserwacje oczywiście nie dotyczą Ghany – bo awansowała – i Algierii – bo była z każdego punktu widzenia zbyt słaba, by awansować. Mówię o drużynach, których reprezentanta ma lub chce mieć u siebie niemal każdy liczący się klub w Europie. Ci piłkarze muszą szukać prawdziwych sukcesów właśnie tam.