poniedziałek, 14 czerwca 2010

El Amor en los Tiempos del Mundial

- Mamy zaproszenie na jutrzejsze popołudnie – mówi w sobotę ukochana. Jedziemy więc w miłe miejsce, do fajnych ludzi, z trzech niedzielnych meczów oglądam tylko jeden. O trudnych wyborach czasu mundialu

W czerwcu 1994 r. byłem z rodziną na weselu, z którego się urwałem, żeby obejrzeć mecz Rumunia-Kolumbia, rozgrywany o koszmarnej – jak na polskie realia czasowe – porze. Ten mecz się dla mnie skończył gdzieś na 20 min. przed końcem, bo rodzice zarządzili powrót do domu. A to był, proszę Państwa, naprawdę dobry futbol – więc była rozpacz i awantura. No bo co w końcu, kurczę blade! – jako widz traktowałem „mój” pierwszy mundial bezkompromisowo ;-).

Oglądanie dwóch-trzech meczów dziennie bez poczucia przesytu – to jest właśnie frajda dla kibica. Ale umówmy się – poza przypadkami fanatycznymi rzadko mieszka się samemu i nie ma się nic do roboty poza oglądaniem piłki nożnej przez sześć godzin dziennie. Jakiś kompromis z rzeczywistością trzeba zawierać – dlatego Algierię ze Słowenią można sobie czasem odpuścić.

Ale mundial to czas kompromisu nie z rzeczami, lecz przede wszystkim z ludźmi. Nawet jeśli wasza żona/dziewczyna/gej-partner akceptuje waszą piłkarską pasję w formie transmisji raz na tydzień, to niekoniecznie musi się okazać jej sprzymierzeńcem, kiedy ta włazi do domu drzwiami, oknami, w 42 calach, 64 meczach i 100 herzach. Empatia to klucz – jeśli oczekujecie wyrozumiałości, to sami bądźcie wyrozumiali. Jeśli wasza kobieta lubi „Gotowe na wszystko” albo jazdę figurową na lodzie, a wam to nie przeszkadza – to spróbujcie sobie wyobrazić, że ona na miesiąc siada przed telewizorem i ogląda toto przez pół dnia, a do was się zwraca w tym czasie w kwestiach wyłącznie organizacyjnych. Świetna perspektywa, prawda?

No więc – my byliśmy wczoraj w miłym miejscu, u fajnych ludzi, z trzech meczów obejrzałem tylko jeden. Dzisiaj ukochana wróci z pracy, a w tle wspólnej kolacji będzie zapewne lecieć mecz Włochy-Paragwaj. A po nim pewnie zrobimy trzecie podejście do nowego filmu braci Coenów, a ja – tak jak przy dwóch poprzednich – zasnę, bo taki będę zmęczony oglądaniem meczów. A jutro: od nowa, Polska ludowa. Zwariować można od takiego tego.

„- Ale kochasz mnie, prawda...?
- No a co mam z tobą zrobić?”

 Dziewczyny, bądźcie dla nas dobre w mundial!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz