Szantaż 2:
Polska żałoba jako głos na Lecha Kaczyńskiego
Z obrazków, które mogliśmy oglądać w telewizji w ostatnim tygodniu, niektórzy publicyści wyciągnęli wniosek taki oto, że przeżywana wspólnie przez Polaków (w mediach, w parlamencie, na ulicach) żałoba przeistacza się w akt jakichś narodowych przeprosin, kierowanych pod adresem prezydenta Kaczyńskiego pośmiertnie.
Tym, co kieruje tylu ludzi na ulice, jest głębokie poczucie niesprawiedliwości wyrządzonej Kaczyńskiemu – pisze w „Rzeczpospolitej” jej naczelny, Paweł Lisicki. Podobne tony pojawiły się i w innych komentarzach.
Nie wiadomo jednak, czy Polacy nad grobami ofiar katastrofy smoleńskiej doznali lub doznają nagłej politycznej iluminacji. Nie wiadomo, czy wpływ tej tragedii znajdzie jakieś odzwierciedlenie w zmianie postaw społecznych czy preferencji wyborczych. Nie wiem tego ja, nie wie też Paweł Lisicki. Ale ja nie udaję, że wiem. Za życzeniową uznaję więc sugestię pierwszą: że Polacy przejrzeli na oczy i wreszcie dostrzegli w tych dniach prawdziwego Lecha Kaczyńskiego, nie takiego, jakiego pokazywały im przez całą kadencję media; i drugą: że w konsekwencji teraz Polacy na pewno by na niego zagłosowali, tylko nie bardzo mogą.
W czasie, kiedy nie wszyscy chcą wchodzić w polemikę na ten temat, warto się z takimi diagnozami wstrzymać. Moja prywatna próba godnego uczczenia pamięci prezydenta Kaczyńskiego i innych ofiar katastrofy smoleńskiej to nie to samo, co przyznanie racji idei IV RP. Nie śmiałbym na skalę indywidualną lub masową domniemywać, że czyjeś milczenie nad grobem jest objawem politycznej lub światopoglądowej konwersji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz